Spis treści:
Ziemowit Rok budowy: 1976 Najdłuższe rejsy: Szczecin-Świnoujście-Łeba-Ustka-Świnoujście pod dowództwem Emila Żychiewicza (1984) Szczecin-Kilonia-Hamburg-Brunsbüttel–Szczecin pod dowództwem Zdzisława Paski (1985) Rejs roku 2009: porty Danii i Szwecji (Kopenhaga, Ystad) pod dowództwem Damiana Choczewskiego Jacht odbył rejs z młodzieżą z NRD (1985) Sukcesy sportowe: Puchar Prezesa: 4 razy, Regaty Turystyczne: 3m (2razy), Regaty Epifanes Trophy (3m) – 2013, Złote Runo - 2009 |
Domasław: Rok budowy: 1976 Najdłuższe rejsy: Rejs do Darłowa – pod dowództwem Anatola Łosia (1980) Sukcesy sportowe: Regaty Epifanes Trophy (2m) - 2015 |
Warcisław: Rok budowy: 1976 Najdłuższe rejsy: Rejs wokół wyspy Bornholm – pod dowództwem Olgierda Franckowskiego Sukcesy sportowe: Puchar Prezesa: 2 razy Złote Runo - 2013 |
Racibor Rok budowy: 1976 Sukcesy sportowe: Nagroda za aktywność żeglarską |
Linki związane z tematem:
http://www.stepow.pl
http://www.stuellein.de/bilder/SHW-l-g.jpg
http://www.stuellein.de/bilder/SHW-r-g.jpg
http://www.schiffshebewerk-niederfinow.info/
z żeglarskim pozdrowieniem Andrzej i Tadeusz
powrót do spisu treści
Opowieść ta o żaglach jest, Ognisku, winie, śpiewie, O wietrze, który żagle rwie, O szantach na zalewie. Lubczyna portem małym jest, Gdy wchodzisz tam uważaj ! Przy wejściu na dnie kamień jest -zwłaszcza na niego zważaj! Jak walniesz kilem, to ho ho, *1 Aż jacht ci się zatrzęsie, Potem kotwicą ściągasz go, Aż bolą wszystkie mięśnie. Gdy wejdziesz tam to cumy rzuć, I przywiąż fest do beli, *2 Patrzysz, załogi nie ma już, Na piwko polecieli. |
Bo knajpa tam w Lubczynie jest, (kelnerka też niczego), -Pamiętaj jednak nie spij się, idź tylko na jednego. Lub, gdy cię mocno męczy kac, To możesz piwka popić. Nie upij jednak znowuż się, Bo możesz się utopić. A potem cumy z beli zrzuć, I znowu rusz na Dąbie. (przy wyjściu znów uważaj fest), bo znowu w kamień rąbniesz. Teraz na Kwadrat skieruj się, Ognisko tam rozpalisz, I patrząc w ognia ciepły blask Ilicza żizń zachwalisz. *3 |
Lecz zanim w Świętą wpłyniesz to, Rozejrzyj się dokoła, Tam Majka w kanał wpływa też, *4 I o holunek woła. Ta Majka to jest fajna łódź, Jest szybka, no i zwrotna, (lecz słuchy wokół krążą też, że czasem jest wywrotna). *1 - Dotyczy to naszych „czterdziestek „ , których zanurzenie wynosi około 180 cm. *2 - Piosenka ta powstała 18 lat temu, a wtedy jeszcze w Lubczynie nabrzeże było wzmocnione drewnianymi, mocno już spróchniałymi belami. *3 - Dotyczy dość żartobliwej piosenki o Leninie. *4 - Majka - mieczowa żaglówka klasy Zefir ( bez silnika ), dlatego też często rzucaliśmy cumkę na jakąś chętną czterdziestkę, która nas holowała do przystani przy Jachtowej lub przy Wulkanie. powrót do spisu treści |
Kiedy rum zaszumi w głowie Cały świat nabiera treści Wtedy człowiek słucha chętnie Morskich opowieści... Wszyscy żeglarze (i nie tylko oni) doskonale znają słowa przytoczonej we fragmencie pieśni. A większość nie wyobraża sobie żeglarskich spotkań bez morskich opowieści. Przekazywane z dziada pradziada często nabierają kolorytu, a nawet urastają w niestworzone historie. Może trochę pływamy dla tego klimatu. Bo w każdym rejsie dzieje się coś ciekawego. Oto fragment dziennika jednej z wypraw... Dzień pierwszy Na przystani w Stralsundzie stawia się w komplecie załoga jachtu Ami: Jacek - kapitan, Piotr - I oficer, Iza II oficer (cook), Bobas - radiooperator i dyżurny fotograf oraz Robert - ze stopniem honorowym - wędkarz. O godzinie 15.00 wymieniamy poprzednią ekipę żeglarzy. Jest to typowa wymiana osobowo-towarowa - jacht typu Carina dostajemy pozbywając się dwóch samochodów osobowych marki Fiat 126p (używanych). O 15.30 stawiamy po raz pierwszy nasze stopy na jachcie i zaczynamy upychać bagaże, co nie jest łatwe ze względu na ponadnormatywny stan osobowy. Bardzo niekorzystny kurs złotówki w stosunki do marki niemieckiej powoduje, że od godziny 16 następuje ukrywanie się przed Hafenmaistrem (pierwsze i nie ostatnie w tej wyprawie), w celu uniknięcia uiszczenia opłat pozostawionych nam w spadku po poprzedniej załodze. Wieczorem urządzamy partyjkę brydża. Jest dość spokojnie i cicho, jak na temperamenty brydżystów. O godzinie 23.00 pięcioosobowa załoga czteroosobowego jachtu udaje się na spoczynek - odpowiednio wcześniej zadbaliśmy o nadbagaż w postaci jednej osoby i przycięliśmy deski - mające imitować łóżko dla niej. Dzień drugi - niedziela Dość rano - 7.30 - pobudka. Nasz niezawodny budzik - Bobas - stawia załogę na nogi, zatem udaje się nam zdążyć na otwarcie mostu (na świat). Wyruszamy w trasę do Breege - miasteczka na Rugii nieopodal Arkony. O godzinie 12.00, łódź prowadzona przez Niemca wymusza na nas pierwszeństwo przepływu(?). | Bobas, który nie zna języka niemieckiego, ani migowego (za dobrze) - po szybkiej wymianie zdań tłumaczy sobie, że jesteśmy zaproszeni na 1/2 litra, w związku z czym skręca w prawo na imprezkę - i zręcznie wprowadza jacht na mieliznę. Na szczęście walka o powrót na głęboką wodę jest krótka i kończy się pełnym sukcesem. Przy pomocy 3 metrowego drąga - zastępcy bosaka, opanowujemy sytuację i spychamy się na większą głębokość.Kontynuujemy podróż bez przeszkód do godz. 16.00, kiedy to dopływamy do przystani w Breege. Około 17 idziemy na plażę poopalać się wiatrem; zajmujemy dwa kosze i odpoczywamy po przeżyciach dnia... Dzień trzeci Dzisiaj naszym celem jest Arkona. Przed opłynięciem tego przylądka drogą morską dochodzimy do wniosku, że warto zobaczyć, jak z niego wygląda Bałtyk. Mimo niewielkiej odległości do Arkony (8 km) postanawiamy, że najszybciej i najłatwiej dotrzemy tam rowerami. Czy najłatwiej? Niestety, nie dla naszego II oficera, który dopiero teraz dochodzi do wniosku, że dobrze byłoby posiąść umiejętność jazdy na pedałowym wehikule! Po kilku nieudanych próbach dosiadania nieokiełznanego rumaka rower wraca do wypożyczalni. W dalszej trasie bardzo trudne chwile przeżywa Robert i bagażnik jego roweru, na którym siedzi Iza. Nawiasem mówiąc, trwałe odkształcenia bagażnika (a nietrwałe tego, co na nim siedziało) zmuszają nas przy kolejnych eskapadach do szukania pojazdu klasy tandem. Po drodze na Arkonę mijamy starą osadę słowiańską - Wittow ze skansenem złożonym z kilku domków krytych strzechą i zabytkową kapliczką. Niestety sama Arkona nas rozczarowuje: latarnia jest zamknięta dla turystów, a z dostępnej dla zwiedzających, stojącej obok - niższej wieżyczki widoki są przeciętne. Wracamy trochę zawiedzeni. O 14.30 wypływamy do Ralswiek. Podróż mija bez przygód, a gdy przybijamy do celu - wita nas miejscowy Hafenmeister - z wyciągniętymi rękoma i... kwitem na 6 marek. Po obejrzeniu pobliskiego parku dendrologicznego, z rzadkimi okazami drzew, wieczorem udajemy się na spektakl (na otwartej przestrzeni) pt.: Jak zostać piratem. Izabela Kłosowska powrót do spisu treści |
||||